wtorek, 28 grudnia 2010

Nowy Rok tuż tuż a w nim...

Grudzień dobiega końca a Nowy Rok nadchodzi... W 2011 na pewno nie będziemy narzekać na brak pracy. W styczniu ruszymy z pierwszym dużym projektem. Dzięki dotacji Fundacji im. Stefana Batorego, przeprowadzimy kompleksowe badanie przystosowania miasta do potrzeb obcokrajowców. Sprawdzimy urzędy, dworce a nawet policję i straż graniczną. Następnie wspólnie z obcokrajowcami i pracownikami instytucji będziemy pracować nad najlepszymi rozwiązaniami napotkanych problemów. Będziemy Was informować na bieżąco o postępach monitoringu! :)

W przygotowaniu są już kolejne projekty np. "Kraków Foreigners Friendly - Kraków Przyjazny Obcokrajowcom", czy "Start w wielokulturowość - podstawy wychowania miedzykulturowego". Trzymajcie kciuki za pozyskanie środków na ich realizację!

Poza tym przeprowadzimy się do nowego biura i ruszy nasza strona www. Prowadzone przez nas działania rzecznicze zaczynają być widoczne w mediach. Zapraszamy do obejrzenia Wydarzeń Polsatu o sytuacji uchodźców w Polsce, z udziałem Adama.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/10,88721,8869694,Polska_nie_jest_rajem_dla_uchodzcow.html

Wkrótce też krótki materiał na temat budowy meczetu w Warszawie z Anią i Kubą.


Mamy nadzieję, że rok 2011 będzie dla nas wszystkich jeszcze lepszy! Chcielibyśmy podziękować za okazane nam do tej pory zainteresowanie oraz wsparcie!


piątek, 3 grudnia 2010

Multi-Layers Identity in a Multi-Cultural Society

„Wielowarstwowa tożsamość w wielokulturowym społeczeństwie” to tytuł warsztatów grundtviga, europejskiego programu niezawodowej edukacji dla dorosłych, w których właśnie brałam udział.


20 uczestników z Bułgarii, Włoch, Wielkiej Brytanii, Rumuni, Łotwy, Turcji, Grecji, Francji i Polski podczas tygodnia wspólnie spędzonego w Wiedniu, zastanawiało się czym jest tożsamość kulturowa. Miejsce naszego spotkanie nie było przypadkowo wybrane. Stolica Austrii to wielokulturowe miasto, którego ponad połowa mieszkańców ma pochodzenie imigranckie. Różnorodność kulturowa dosłownie otaczała nas z każdej strony :)


Najbardziej ogólnie sformułowanym celem warsztatu, który bez dwóch zdań został zrealizowany, było wytworzenie w nas poczucia przynależności do wielokulturowego społeczeństwa. Oprócz tego nauczyliśmy się wiele o swoich krajach, kulturach, religiach a także o nas samych. Zachęcam wszystkich do uczestnictwa w podobnych warsztatach bo jest to naprawdę niezapomniane doświadczenie i okazja do poznania wspaniałych ludzi.

Poniżej zamieszczam link do katalogu programu Gruntvig na lata 2010-2011. Znajdują się tam propozycje różnego rodzaju warsztatów odbywających się w 25 krajach. Koszty podróży, zakwaterowania i wyżywienia refundowane są ze środków Komisji Europejskiej. Szkoda tylko, że z programu można skorzystać raz na 3 lata… :( Polecam!!!

http://ec.europa.eu/education/grundtvig/doc/catalogue10_en.pdf

Anna Kostecka

niedziela, 21 listopada 2010

6 Festiwal FILMY ŚWIATA Ale Kino


Dzisiaj, retrospektywą filmów tureckiego reżysera Semiha Kaplanoğlu rozpoczyna się w Krakowie pokaz filmów, odbywający się w ramach 6 festiwalu Filmy Świata Ale Kino, który oprócz Krakowa zagości w Warszawie, Poznaniu i Gdańsku.
Główny trzon imprez, dzięki któremu będziemy mieli okazję zobaczyć filmy laureatów tegorocznej Złotej Palmy na MFF w Cannes, Złotego Niedźwiedzia na MFF w Berlinie, Złotego Lamparta na MFF w Locarno rozpoczął się 18 listopada w Warszawie i potrwa do 29 listopada (24 listopada w Krakowie).
W krakowie będzie mozna obejrzeć 8 filmów wyświetlanych w Kinie pod Baranami od niedzieli do czwartku. Oprócz trzech filmów tureckiego reżysera Miód, Mleko i Jajko, będziemy mogli zobaczyć filmy: kirgiski Złodziej Światła Aktana Aryma Kubata, wietnamski Nie bój się Bi Di Phan Danga, peruwiański Październik Daniela i Diego Vegów, turecki Za głosem stada Serena Yüce i kolumbijskie Kolorowe Wzgórza Carlosa Césara Arbeláeza.
Wszelkie opisy wyżej wymienionych filmów można znaleźć na stronie organizatora festiwalu kanału Ale Kino! Pod linkiem: http://www.alekino.pl/ak_6-festiwal-filmy-swiata-ale-kino.html

środa, 27 października 2010

Hurra!!! Mamy już nr KRS!!!

Nie uwierzycie… Po 3 miesiącach a dokładnie 3 miesiącach i 4 dniach Sąd Rejonowy Dla Krakowa Śródmieścia wpisał nas do rejestru stowarzyszeń. Oznacza to, że od teraz mamy osobowość prawną, co znacznie poszerza nasze możliwości! Bardzo się cieszymy i z jeszcze większym entuzjazmem zabieramy się do pracy!

czwartek, 21 października 2010

W opini eksperta: abolicja i integracja

Przyglądając się prowadzonej w ostatnich dniach akcji społecznej postulującej wprowadzenie abolicji dla emigrantów przebywających obecnie nielegalnie na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej (http://jestemza.blogspot.com/) i zasadniczo popierając ową akcję chcielibyśmy poczynić jednak parę uwag natury ogólniejszej. Przede wszystkim należy sobie zdawać sprawę, iż instrument w postaci abolicji, aczkolwiek w obecnej sytuacji rzeczywiście pożądany i prawdopodobnie konieczny jest w rzeczywistości narzędziem ułomnym ze względu na jednorazowy, ograniczony czasowo charakter oraz samą jego funkcję, jaką jest fasadowe jedynie rozwiązanie palącego problemu społecznego. Aby rzeczywiście poprawić sytuację migrantów o nieuregulowanym statusie konieczne są pewne zmiany systemowe o co należy walczyć niejako niezależnie i obok postulatów wprowadzenia abolicji dla nielegalnie przebywających w Polsce cudzoziemców.

W związku z celami i trendami migracyjnymi występującymi we współczesnym świecie jedną z najistotniejszych kwestii wartych podkreślenia jest fakt, iż polityka migracyjna i regulacja przepływów migracyjnych w Europie staje się powoli jednym z najważniejszych bieżących wyzwań w ramach ogólnie pojmowanej polityki społecznej i dlatego wymagać będzie większej uwagi i większego zaangażowania ze strony rządów państw członkowskich.

W ocenie Stowarzyszenia Promocji Wielokulturowości INTERKULTURALNI PL, w Polsce, polityka migracyjna wciąż nie stanowi istotnej kwestii w ramach działań podejmowanych przez Rząd i w związku z tym Polsce nie udało się jak dotąd wypracować spójnego programu działań w tej sferze, co dotyczy tak cudzoziemców z Unii, jak i spoza niej, ale także Polaków przebywających na obczyźnie. W szczególności brakuje danych dotyczących populacji cudzoziemców w Polsce, ich prawnego statusu, liczby osób przebywających nielegalnie, jak też nie rozpoznano nigdy w pełni ich głównych potrzeb, ale również umiejętności, które mogłyby okazać się cennymi dla rozwoju naszego kraju, w szczególności zaś jego kultury i gospodarki.

Stowarzyszenie wyraża przekonanie, iż ruch cudzoziemców odbywający się wedle świadomie prowadzonej polityki migracyjnej, uformowanej także przez przyjazne osobom napływowym uregulowania prawne jest zawsze dobrodziejstwem dla kraju przyjmującego. Przyjazne, przejrzyste oraz elastyczne prawo regulujące ten ruch jest natomiast podstawowym elementem zapobiegania negatywnym zjawiskom, takim jak nielegalna praca w „szarej strefie”, handel ludźmi, przemyt, czy różnego rodzaju wyzysk, identyfikowane jako podstawowe zagrożenia w ramach przepływów migracyjnych.

Jesteśmy przekonani, iż system preferencji wspólnotowej w dostępie cudzoziemców do rynków pracy, jako dyskryminujący i sprzyjający zjawisku wykluczenia powinien być stopniowo wycofywany, a kraje członkowskie powinny zobowiązać się do ułatwiania cudzoziemcom dostępu do legalnego zatrudniania, co w istotny sposób ograniczałoby w sposób zorganizowany i systemowy utrzymywaniu się osób bez uregulowanego statusu prawnego na danym terytorium.

Obecnie obowiązujący w sferze zatrudnienia cudzoziemców w Polsce system koncesyjny, dodatkowo w niezwykły sposób zbiurokratyzowany, powoduje rozrost „szarej strefy” i w połączeniu z restrykcyjnym prawem migracyjnym sprzyja nielegalnemu przebywaniu w Polsce.

Dlatego też jedną z najpilniejszych kwestii jest reforma systemu zatrudniania cudzoziemców w Polsce, w szczególności zaś jego znaczne odformalizowanie, zmniejszenie liczby dokumentów składanych przez pracodawców w postępowaniu o wydanie zezwolenia na pracę oraz likwidacja sytemu preferencji, obecnie podwójnie dyskryminujących legalnych migrantów ekonomicznych spoza Wspólnoty w związku z brakiem wymogu uzyskiwania pozwoleń przez osoby korzystające z różnych form ochrony międzynarodowej, jak i względem osób ubiegających się dopiero o taką ochronę.

Niezwykle istotną kwestią w zapewnieniu spójności i prawidłowego kształtu polityki migracyjnej jest również uelastycznienie polskiego prawa dotyczącego cudzoziemców, które obecnie jest jednym z najsurowszych reżimów w Europie. Polskie prawo w kształcie nadanym mu przez ustawy z 2003 roku wyłącza możliwość jakiejkolwiek legalizacji pobytu cudzoziemca w przypadku dowolnej utraty podstaw do legalnego przebywania w Polsce, nawet, gdy fakt utraty legalności nie jest w znacznym stopniu zawiniony przez cudzoziemca. Stopień skomplikowania postępowania, jak też wprowadzenie licznych terminów zawitych przy przedłużaniu kart pobytu powoduje, iż naruszenie tych terminów staje się bardzo częste, wikłając cudzoziemców w długoletni nielegalny pobyt w Polsce usprawiedliwiony okolicznościami osobistymi.

Brak elastyczności prawa legalizacyjnego powoduje rozrost „szarej strefy” oraz upośledzenie społeczne środowisk migranckich, sytuując je niejednokrotnie w obszarze wykluczenia społecznego. Osoby, przebywające na terytorium danego kraju bez uregulowanego statusu nie posiadają dostępu do podstawowych świadczeń społecznych związanych w szczególności z edukacją dzieci oraz dostępem do świadczeń medycznych, co wydaje się być niedopuszczalne w demokratycznym państwie prawa.

Sztywność polskiego prawa nie tyle zapobiega jak pierwotnie sądzono, ale zwiększa liczebność populacji cudzoziemców nielegalnie przebywających w Polsce, zniechęcając osoby, które w jakikolwiek sposób naruszyły ten reżim migracyjny przed próbami, i tak iluzorycznymi, ponownego zalegalizowania się. Dlatego też jednym z najważniejszych decyzji polskiego Rządu w ramach prowadzonej względem cudzoziemców polityki nie winno być wprowadzenie kolejnej czasowej abolicji, lecz przywrócenie uznania administracyjnego w tych wszystkich kwestiach, które prowadzą do ograniczenia lub pozbawienia cudzoziemców określonych uprawnień. Możliwość legalizacji winna być możliwa w każdym czasie, a jedynym jej warunkiem powinna być zdolność do samodzielnego utrzymania się, posiadanie mieszkania, niezależnie od tytułu prawnego do jego zajmowania oraz brak realnego i bezpośredniego zagrożenia dla bezpieczeństwa i porządku publicznego.

Przywrócenie zatem elastyczności prawa stosowanego względem cudzoziemców, uproszczenie procedur legalizacji, wprowadzenie instytucji integracyjnych oraz zwiększenie zakresu i dostępności informacji udzielanych cudzoziemcom, także poprzez współpracę z organizacjami pozarządowymi, być może również poprzez budowę krajowego systemu pomocy prawnej dla migrantów umożliwi szybsze i prostsze osiągnięcie celów związanych z kontrolą przepływu cudzoziemców, jak też ułatwi zwalczanie negatywnych zjawisk, jakie niesie ze sobą ruch migracyjny.

Odnosząc się z kolei do propozycji abolicji dla migrantów należy zaznaczyć, iż winna być ona przeprowadzona według innych niż dotychczas zasad. Najprostszym i najbardziej słusznym rozwiązaniem byłoby udzielenie każdemu cudzoziemcowi przebywającemu nielegalnie karty pobytu na okres 12 miesięcy za potwierdzeniem zameldowania i z określeniem warunków integracyjnych do spełnienia przez okres tych dwunastu miesięcy. Po ich spełnieniu karta pobytu ulegałaby przedłużeniu. Warunki te nie powinny być wygórowane i obejmować obowiązek podjęcia zatrudnienia lub wskazanie innego rodzaju źródeł dochodu, zawarcie umowy ubezpieczenia zdrowotnego oraz przestrzeganie prawa. Innego rodzaju warunki, w szczególności warunki dotychczas stawiane, w tym warunek długotrwałości nielegalnego pobytu spowodują, iż kolejna próba abolicji przyniesie odwrotny od zamierzonego skutek.

Adam Bulandra

piątek, 15 października 2010

Jestem Za! Apel Komitetu „Imigranci na rzecz abolicji”


Trudno oszacować liczbę osób posiadających nieuregulowany status prawny, czyli przebywających w Polsce nielegalnie. Według szacunków Straży Granicznej w ciągu ostatnich trzech lat do kraju wjechało i zostało 264 tys. imigrantów. Większość z nich pracuje i przebywa u nas bezprawnie. Różne są tego przyczyny… Na pewno nie pomagają procedury urzędowe, które są tak skonstruowane, że konsekwencje niedopełnienia często zawiłych formalności są drastyczne w skutkach. Stając się nielegalnym imigrantem szanse na zmianę swojej sytuacji prawnej są nikłe.

Setki tysięcy ludzi łamie więc prawo przebywając w Polsce. Żyją tu w obawie przed zatrzymaniem, deportacją i z bardzo ograniczonymi możliwościami rozwoju. A wcale nie musi tak być, przecież mogliby stać się pełnoprawnymi obywatelami, płacić podatki i przyczyniać się do rozwoju kraju. Poniżej zamieszczamy apel Komitetu „Imigranci na rzecz abolicji” skierowany do Prezydenta, Marszałka Sejmu, Marszałka Senatu i Premiera. Zachęcamy do przeczytania go i przyłączenia się do akcji „Jestem Za” jestemza.blogspot.com

Do 22 października twa zbieranie podpisów pod petycją za abolicją. Tego dnia imigranci zbiorą się pod sejmem i przekażą petycję Marszałkowi Sejmu. Podpis pod petycją można złożyć przez internet. Zachęcamy!!!
http://www.petitiononline.com/abolicja/petition.html

Apel Komitetu „Imigranci na rzecz abolicji” (*** pogrubienia Interkulturalni PL):

„W imieniu nielegalnych imigrantów prosimy o prawo do uczciwego i godnego życia. Życia bez strachu przed deportacją, która skazuje nas na biedę, a wielu na prześladowania i więzienie za poglądy. Prosimy o to, by Polska skorzystała z naszych umiejętności, przedsiębiorczości i pracowitości. Żeby tak się stało, konieczne jest przyjęcie skutecznej ustawy abolicyjnej dla nielegalnych imigrantów. Pozwólcie wyjechać bez deportacji tym, którzy chcą wyjechać, a zostać tym, którzy chcą zostać. Zyskamy na tym wszyscy: i Polacy, i cudzoziemcy. Byłby to przykład prawdziwej solidarności, z której słynie Rzeczpospolita. Dotychczasowe dwie abolicje zawierały wymagania, które uniemożliwiały skorzystanie z nich 99% nielegalnych imigrantów.

Wiemy, że przebywamy tu bezprawnie, ale nikt z nas nie łamałby prawa, gdyby nie prosty wybór: albo zostajesz w Polsce nielegalnie, albo twoja rodzina nie ma co jeść. Czujemy się współobywatelami Polski, gdzie wielu z nas zdążyło wychować swoje dzieci, które nie mają innej ojczyzny. Wielu Polaków darzy nas przyjaźnią, jeszcze więcej korzysta z naszej pracy, ale do tej pory nikt nie jest w stanie pomoc nam w kwestii podstawowej – w zalegalizowaniu pobytu. Dlatego nie możemy płacić podatków i wprost łożyć na rozwój kraju, w którym wspólnie mieszkamy. Może to zmienić tylko nowa ustawa abolicyjna.”

wtorek, 12 października 2010

Po Afrykamerze...


W ostatni piątek zakończył się w Krakowie jubileuszowy, 5 Festiwal Filmów Afrykańskich AfryKamera, który mieliśmy przyjemność współorganizować. W tym miejscu chcielibyśmy podziękować wszystkim osobom, które zaangażowały się w przygotowanie tej edycji!

To było prawdziwe święto kina afrykańskiego. Wśród tegorocznych tytułów, znalazło się przecież 4 zwycięzców Panafrykańskiego Festiwalu Filmów i TV FESPACO w Wagadugu (Burkina Faso) - najważniejszego przeglądu kina afrykańskiego na świecie. Obrazów, które zapadły nam w pamięć było wiele… Te szczególnie godne polecenia to: „Pielgrzym El Hadji”- nigeryjska historia muzułmanina, który odbył podróż do Mekki, „Tysiąc i jeden rąk”- ukazujący wyzysk i biedę marokańskich dzieci, „Ojczyzna” - osobista podróż z kamerą do Ruandy na kilkanaście lat po ludobójstwie, rozmowy z ofiarami i katami. Ten ostatni film był o tyle szczególny, że po projekcji publiczność miała okazje zadać reżyserce pytania. Dużym zaskoczeniem był też dokument "Nollywood Babylon", ukazujący trzeci co do wielkości na świecie przemysł filmowy. Wszystkie bardzo polecamy!!!

AfryKamera to było jednak coś więcej niż filmy. Festiwalowi towarzyszyły wystawy, debaty na temat sytuacji kobiet w muzułmańskiej Afryce czy afrykańskich imigrantów w Europie i Polsce, slajdowiska z wypraw do Kenii, Etiopii, Egiptu i Sudanu czy też warsztaty afrodance. Już nie możemy doczekać się następnej edycji!


Dla tych spragnionych kina z odległych części świata zapraszamy na Festiwal Filmowy „Pięć Smaków”, który zabierze nas w niezwykłą podróż do Azji. Na pewno spotkacie nas w Kinie Pod Baranami między 8 a 14 listopada!!! :)
http://www.piecsmakow.pl/index.php?lang=pl

piątek, 24 września 2010

Kim są Vidomegon?


1 października o 20.30 w Kinie Pod Baranami (Kraków, Rynek Główny 27) podczas inauguracji V Festiwalu Filmów Afrykańskich AfryKamera w Krakowie, będzie miało miejsce otwarcie wystawy fotografki Alessi Capasso (Włochy) „VIDOMEGON. Przeżyć dzieciństwo na bazarze Dantokpa”.

Tuż przed projekcją pierwszego festiwalowego filmu „Shirley Adams” (92 min. RPA 2009) Alessia opowie nam o tym jak powstał jej piękny reportaż. Zdjęcia będzie można oglądać na II piętrze koło sali gdzie będą odbywały się wszystkie festiwalowe projekcje. Po prezentacji pierwszego filmu organizatorzy Afrykamery 2010 zapraszają na poczęstunek afrykański. Będzie to też doskonała okazja do podziwiania zdjęć Alessi.

Kim są Vidomegon? W języku fon słowo to znaczy "dzieci skierowane do kogoś". Tradycyjnie były to dziewczynki pochodzące z rodzin wiejskich, które odsyłano do krewnych w mieście. Ich rodzice chcieli zapewnić im w ten sposób dostęp do edukacji i nadzieję na lepsze życie. Tysiące takich dzieci żyją i pracują wewnątrz Dantokpa w Kotonu (fr. Cotonou, miasto w południowym Beninie). Jest to jeden z największych bazarów w całej Afryce Zachodniej.

W ciągu ostatnich 30 lat, wraz z postępującym ubożeniem społeczeństwa, ta długa tradycja radykalnie się zmieniła. Dziś Vidomegon są bezwzględnie wykorzystywane przez rodziny zastępcze. Pracują dla nich bez żadnej rekompensaty w postaci pieniędzy czy edukacji. Bardzo często są też źle traktowane i padają ofiarami przemocy. Kiedy kończą 14 lub 15 lat, a wypłacanie im wynagrodzenia staje się obowiązkowe, dziewczynki zostają opuszczane przez „przybranych rodziców”, którzy dodatkowo boją się, że zajdą one w ciążę. Stają się wtedy Vinonmegon („nie skierowane do kogoś"). Same, bez wsparcia rodziny i bez jakichkolwiek kwalifikacji, mają dwie możliwości: prostytucja lub małżeństwo.

Reportaż zagłębia się w ten labirynt, osobne miasto w mieście i odkrywa przed widzem codzienne życie tych dzieci, głównie Vidomegon, które żyją bez powszechnie uznanych praw (do edukacji, zabawy, odpoczynku), a ponadto, bez miłości.

Alessia Capasso o powstaniu reportażu mówi tak: „Pracowałam z wychowawcami Domu Nadziei (Maison de l'Esperance), który znajduje się dzielnicy Hindé na bazarze Dantokpa. Dzięki temu maiłam okazję spotkać wiele Vidomegon, poznałam twarze, codzienną ciężką pracę, lęki, tęsknotę za domem. Są to rzeczy, których zdjęcie nigdy nie będzie w stanie uchwycić. Celowo pominęłam niektóre obrazy: objawy złego traktowania, łzy, rany. Myślę, że rozsądny obserwator będzie potrafił zrozumieć mój wybór, by nie naruszać tak intymnego wymiaru życia tych dziewczynek. W miejscu gdzie wszystko wydaje się być zredukowane do błota i odpadów, gdzie prawa człowieka są deptane przez nadużycie i przemoc, znalazłam w nich odwagę, która pozwala im wyjść poza codzienne cierpienie i nadać sens własnemu przeznaczeniu.”

Reportaż powstał w 2008 roku. Jest promowany przez Ricerca e Cooperazione NGO (www.ongrc.org) i współfinansowany Przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych Włoch. Zapraszamy również na stronę Alessi: www. alessiacapasso.wordpress.com

środa, 15 września 2010

W opinii eksperta: Kształt polityki migracyjnej w Europie

Drugiego sierpnia dwa tysiące dziesiątego roku Centralna Agencja Unii Europejskiej EURODAC, odpowiedzialna za kontrolę przepływu osób i migrantów ogłosiła swój doroczny raport dla Komisji i Parlamentu Europejskiego, podsumowując swą działalność oraz monitoring działalności innych agencji stykających się z problemem migracji za rok 2009. Z raportu wynika, iż sam koszt zarządzania i koordynacji działań instytucji czuwającej nad szczelnością unijnych granic wyniósł grubo ponad 1 milion euro, co stanowi zaledwie ułamek promila całkowitych kosztów utrzymania szczelnych granic unijnych. Koszty te liczone są w miliardach euro, przy czym nikt praktycznie nie zastanawia się, czy pieniądze te wydawane są racjonalnie, we właściwy sposób i czy ich wydatkowanie jest rzeczywiście niezbędne. Mało kto się również zastanawia, czy cała polityka migracyjna Europy ma sens, względnie racjonalne podstawy, czy może przeciwnie – jej podstawą są irracjonalne lęki, populistyczne hasła i rasizm a rebous.
Z tego samego raportu wynika również, iż liczba nielegalnych przekroczeń unijnych granic spadła w latach 2008-2009 z 61 tysięcy do 31 tysięcy, a zatem o połowę. Europejscy politycy całkowicie bezrefleksyjne przyjęli tę wiadomość z nieukrywaną satysfakcją, co wpisuje się w kształtujący się od początku wieku trend budowania europejskiej, zamkniętej na migrację twierdzy. Wprowadzany system kontroli przepływów migracyjnych w coraz większy sposób zaczyna przypominać reguły państwa penalnego. J. Young, jeden z czołowych współczesnych kryminologów stwierdza, iż współczesne społeczeństwa nabierają charakteru ekskludywnego, używającego narzędzi wykluczenia jako podstawowych narzędzi kontroli społecznej. Jest to paradoks w krajach opartych na głęboko zakorzenionej wierze w siłę praw człowieka. Znacznie dalej idzie Zygmunt Bauman, pouczając, iż system wykluczenia jest współcześnie nieodłącznym elementem sprawowania władzy, w którym za pomocą policyjno-sądowo-penitencjarnego systemu wraz z jego medialnie generowanymi i dystrybuowanymi reprezentacjami przetwarza się, kanalizuje i manipuluje na zasadach wyłączności niepewnością, która rodzi się codziennie z przyziemnych doświadczeń ludzi żyjących w zderegulowanym i zindywidualizowanym, a przy tym niepewnym i pozbawionym poczucia bezpieczeństwa otoczeniu, w którym długotrwałe standardy, punkty orientacyjne i modele przyzwoitego życia są wszystkie wpychane i wrzucane do upłynniającego się tygla.
Problem migrantów jest w tym kontekście narzędziem idealnym, gdyż jest to grupa obca, której ex definitione można nadać status inności/wrogości, a przy tym posiadająca taką specyfikę, która przy całej swojej nieokreśloności, tajemniczości i zakamuflowaniu może wywoływać fałszywy lęk i przy całej faktycznej irracjonalności takiego założenia podważać jednak ekonomiczne podstawy egzystencji „rdzennych” Europejczyków. Stąd europejskie zdobycze państwa socjalnego, z którego Europejczycy są bardzo dumni zaczynają być rezerwowane wyłącznie dla „autochtonów”, natomiast migranci, szczególnie ci nielegalni, choć właściwie należałoby powiedzieć – ci, którym nie dano szansy legalizacji, podlegają procesom wykluczającym, prowadzącym do przekonania, iż ich obecność stanowi zagrożenie dla welfare state „prawowitych mieszkańców” kontynentu. W tym sensie dla tej kategorii przybyszów państwo socjalne zamienia się w państwo penalne, czego dowodem są rejestry osób niepożądanych, ośrodki detencyjne niczym nie różniące się od więzień, zasieki i druty kolczaste oraz polityka surowych i brutalnych deportacji. Polityka wykluczania obcych nabiera przy tym tempa, w czym prym zaczynają wieźć Francja i Włochy, tym nie mniej Polskę należy również zaliczyć do krajów najmniej przyjaznych migrantom. W ostatnich stadiach uzgodnień są rozwiązania, które umożliwią masowe deportacje nielegalnych migrantów z Europy, a samo prawo migracyjne ulega stałemu zaostrzeniu nie tylko w zakresie coraz bardziej wyśrubowanych wymogów umożliwiających wjazd na terytorium Unii, ale i pozwalając pozbawić cudzoziemca wolności na 18 miesięcy, co równe jest karom za ciężkie pobicie, bądź ciężkie uszkodzenie ciała w niektórych państwach unijnych. Upolityczniony rasizm zaczyna również w coraz większym stopniu trawić politykę wewnętrzną wspólnoty, prowadząc do dezintegracji i wykluczenia mniejszości etnicznych, narodowych i religijnych, niewpisujących się w kulturowy mainstream zachodniej cywilizacji. Polityka obwiniania, wykluczania i stygmatyzacji dotykająca pierwotnie europejskich muzułmanów obecnie z całą siłą dotknęła Romów, którzy będąc paradoksalnie od wieków obywatelami Europy, a obecnie również pełnoprawnymi obywatelami Unii podlegają skrajnej dyskryminacji w zakresie polityki zamieszkania i to tylko dlatego, iż państwa nie mają pomysłu na skuteczną integrację tej grupy ze wspólnotowym rynkiem pracy.
Patrząc na całokształt wspólnotowej polityki migracyjnej wyraźnie widać, iż Europa nie ma być z czego dumna. Rządy poszczególnych państw stawiają czynny i brutalny opór fali migracji, mimo braku jakichkolwiek dowodów na to, iż migracja jest zjawiskiem społecznie i ekonomicznie niekorzystnym. Co więcej istnieją dowody przeciwne, iż napływ migrantów zwiększa kapitał społeczny państwa przyjmującego, oczywiście o ile, względem tychże migrantów stosuje się politykę integracji przy akceptacji dla różnorodności. To jeden z największych, współczesnych błędów Europy. Konsekwencje takiej polityki w krótkiej perspektywie czasowej dotykają wyłącznie odrzuconych, dominującym zaś zapewniają komfort niezaangażowania. Problem w tym, iż jest to perspektywa krótkowzroczna, perspektywa zwiększająca koszty społeczne i ekonomiczne liczone nie tylko w niebotycznie i linearnie wzrastających kosztach nakładów na tak zwaną politykę bezpieczeństwa, wojnę z terrorem i nielegalną emigracją, ale liczone również w ludzkim nieszczęściu, niedoli, podwójnych standardach praw człowieka, dehumanizacji i upodleniu, jakich doświadczają na co dzień migranci usiłujący uciec od piekła środowiska, w którym wyrastali. Zamiast upragnionej wolności i demokracji Europa wita ich zasiekami, odzierającymi z godności procedurami, wszechogarniającą nieufnością, niezrozumiałymi ograniczeniami i wolą pozbycia się ich w możliwie krótkim czasie. Na deportację zaś muszą oczekiwać w więzieniach, co częstokroć stanowi większą ingerencję w system ich praw i wolności, niż ta, której doświadczyli w kraju pochodzenia. I to wszystko na kontynencie wyrosłym z tradycji wolności, braterstwa i solidarności. Śmiałą tezę co do zasadniczych celów stosowania pozbawienia wolności względem grup niepożądanych stawia Z. Bauman, wskazując, iż chodzi o unieruchomienie pewnych warstw społecznych w procesie ekonomicznej i społecznej konkurencji. Wywodzi swą myśl z teorii totalitarnych funkcji więzienia Micheala Foucaulta, u którego pozbawienie wolności jest symboliczną demonstracją siły władzy i jej moralnego uprawnienia do kształtowania stosunków społecznych. Problem w tym, iż prawo karne, w które zjawisko nielegalnej migracji zaczyna być niemal definicyjnie wpisywane, nie jest dobrym środkiem prowadzenia polityki społecznej. Jest raczej przejawem przemocy państwa wobec jednostki i ta funkcja prawa powinna być w demokratycznych społeczeństwach eliminowana. Tymczasem problem nielegalnej emigracji zaczyna podlegać zjawisku określanemu jako masowa prizonizacja. W tym kontekście David Garland, brytyjski socjolog zauważa, iż cechą zjawiska masowej prizonizacji nie są wyłącznie wysokie wskaźniki uwięzienia, lecz jest nią przede wszystkim systematyczne eliminowanie ze społeczeństwa całych grup populacyjnych – w Stanach Zjednoczonych młodych Afroamerykanów z centralnych stref wielkomiejskich, w Europie – młodych przedstawicieli społeczności emigrantów oraz biedoty. Masowe wyrzucanie, czy zamykanie ludzi napływających do Europy z innych kontynentów nigdy nie będzie racjonalnym i ekonomicznie opłacalnym rozwiązaniem Nie jest również w żadnej mierze uzasadnione etycznie. Argumenty etyczne w stosunku do problematyki nielegalnej migracji w ogóle nie pojawiają się zresztą w oficjalnym dyskursie służącym zaostrzaniu polityki migracyjnej, gdyż proponowane i stosowane instrumenty w sposób dosyć oczywisty prowadzą do moralnie nagannych skutków.
Tymczasem roczny napływ "nielegalnych" migrantów do Europy nigdy nie przekroczył 100 tys. osób rocznie, co nie może stanowić realnego obciążenia dla 500 milionowej społeczności wspólnoty. Taka masa ludzi nie tylko z łatwością zostanie wchłonięta przez system ekonomiczno-społeczny, ale i usprawni gospodarkę, zwiększy konsumpcję oraz konkurencyjność europejskich gospodarek. Właściwe zarządzanie takim przepływem mogłoby również uratować walące się sektory ubezpieczeń społecznych większości państw - członków UE. Mitem jest przekonanie, iż imigranci obciążaliby nadmiernie systemy opieki społecznej oraz generowali bezrobocie. Raczej odwrotnie, większość jest na tyle przedsiębiorcza, iż przy realnych, integrujących rozwiązaniach prawnych na rynku pracy zdynamizowałaby gospodarki, obecnie spowalniane przez nadmiar procedur i norm bezpieczeństwa, wykraczających poza uzasadnioną jakimkolwiek kalkulowalnym ryzykiem racjonalność. Jednocześnie wymusiłaby wtórną liberalizację norm regulujących obecnie stosunki społeczne i gospodarcze w Europie, co dodatnio wpłynęłoby na rozwój wszelkich sektorów ekonomii. Współczesna Europa dusi się przez liczne, nieuzasadnione realnym zagrożeniem normy bezpieczeństwa i postępującą biurokratyzację.
Przyzwolenie na zwiększony napływ cudzoziemców do Europy jest również moralnym obowiązkiem Europejczyków, spłatą długu zaciągniętego przez naszych przodków, którzy w okrutny, bestialski i zbrodniczy sposób eksploatowali i niszczyli społeczeństwa, z których wywodzą się współcześni emigranci. Europa nie może udawać, iż nie odpowiada za grzechy ojców. Stawiając tamę migracji Europa popełnia śmiertelny grzech zaniechania.
Dziwię się, iż Europa nie widzi żadnego potencjału społeczno-kulturowego w tego rodzaju przypływie migrantów. Zaskakuje mnie również, iż nie wyciąga żadnej nauki z historii. Cała potęga społeczno-ekonomiczna Europy jest w dużej mierze zapożyczona z innych kultur i cywilizacji, a dopiero następnie rozwinięta dzięki przewadze militarnej. Nie zauważa się, iż nasze dziedzictwo kulturowe, starożytna myśl filozoficzna zachowała się dzięki światłości Arabów, którzy ratowali i tłumaczyli starożytne manuskrypty palone w nienawiści przez przedstawicieli kościołów chrześcijańskich, które powszechnie się uważa za współtwórców naszej europejskiej tożsamości. Ale ta tożsamość nie jest chrześcijańska, nie jest germańska, słowiańska, czy anglosaska. Jest wielokulturowa. Ta wielokulturowość powinna mieć szanse na dalszy rozwój, który jest możliwy tylko dzięki migrantom. Od nich możemy się wielu rzeczy nauczyć, a przede wszystkim wspólnotowości opartej nie na obronie własnej tożsamości i izolacji, lecz integracji i tolerancji. Musimy tylko dać im na to szansę. W niepublikowanym eseju Civility and State Nils Christie opowiada o dychotomii między sprawiedliwością piramidalną, nadaną przez autorytet z góry oraz egalitarną, krystalizującą się w wyniku wymiany poglądów, której normotwórczy charakter wydaje się być bardziej demokratyczny. Formą dystrybucji takiej sprawiedliwości były niegdyś przestrzenie publiczne – małe sklepiki, skwerki, czy pralnie, w których dochodziło do naturalnej wymiany poglądów. Takie miejsca istnieją dalej w krajach rozwijających się, gdzie poziom przestępczości, lęku i poczucia zagrożenia jest dużo niższy niż krajach zachodnich. Te same przestrzenie migranci tworzą w dzielnicach, w których mieszkają, przez Europejczyków określanych mianem gett. W „białej” Europie miejsca te zostały zastąpione przez duży kapitał, reprezentowany przez centra handlowe, które uniemożliwiają tworzenie poziomych struktur sprawiedliwości. Dlatego dziś w Europie normy i zachowania nie powstają przez demokratyczny konsensus, lecz są narzucane przez biurokratów, reprezentujących interesy finansowej elity. Dziś standardy etyczne i moralne mają charakter korporacyjny zamiast być egalitarnymi. W tym sensie Europa traci tradycje, z których wyrosła. To bardzo niebezpieczny proces, prowadzący do miękkiego totalitaryzmu, społecznej niesprawiedliwości i wtórnej klasowości. Rozwinięty przykład takiego społeczeństwa obserwujemy dziś w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Szczęśliwie jest to proces odwracalny, z tym, iż poziom otwartości na innych zależy wyłącznie od nas samych.

Adam Bulandra

środa, 8 września 2010

Będzie takie miejsce - Warszawskie Centrum Wielokulturowe


Kilkanaście organizacji pozarządowym zajmujących się tematyką wielokulturowości
i wsparcia dla cudzoziemców połączyło siły i zaangażowało się we wspólny projekt. Powstała koncepcja stworzenia przestrzeni w centrum miasta, gdzie w jednym miejscu, obcokrajowcy mogliby skorzystać ze skierowanej do nich pomocy.

Ponadto WCW dysponując odpowiednim zapleczem logistycznym mogłoby być miejscem, gdzie organizowane byłyby różnego rodzaju działania artystyczne i promujące inne kultury (wystawy, performance, koncerty itd.). Byłaby to przestrzeń integracji i wzajemnego poznania się, co ułatwiłoby cudzoziemcom aktywne uczestniczenie w życiu kulturalnym Warszawy. Koncepcja jest ciągle dopracowywana i coraz to nowe organizacje włączają się do projektu. W pracę nad powstaniem Centrum zaangażowały się również władze stolicy – koncepcja WCW została wpisana do Programu Rozwoju Kultury m.st. Warszawy w latach 2009-2020. W tym momencie realizowany jest trzyletni projekt pilotażu, który ma stworzyć podstawy dla przyszłego Centrum. Już teraz widać, że realizowane działania przynoszą efekty! Więcej informacji na ten temat znajdziecie na: http://cw.org.pl/

My również kibicujemy powstaniu WCW i włączamy się w poszczególne projekty. W przyszłości będziemy również starali się stworzyć taką przestrzeń w Krakowie.

piątek, 3 września 2010

Warto przeczytać


Chinua Achebe, Wszystko rozpada się, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2009.

Po niemal trzydziestu latach od pierwszego polskiego wydania, PIW zdecydował się na opublikowanie w nowym tłumaczeniu Jolanty Kozak jednej z najważniejszych powieści afrykańskich autorstwa Chinua Achebe, nazywanego często „słoniem afrykańskiej literatury”,. Nigeryjski pisarz uznany już za klasyka literatury kontynentu wprowadza czytelnika w świat kultury Igbów (Ibów), ludu zamieszkującego deltę Nigru.
Powieść przepełniona elementami tradycji ustnej, pełnej barwnych przypowieści wprowadza czytelnika w nieznany świat obyczajów przedkolonialnej Afryki. Wioska, w której żyje główny bohater Okonkwo, cieszący się szacunkiem wojownik, rządzi się odwiecznymi prawami przekazywanymi z pokolenia na pokolenie. Ciągłość tradycji podtrzymywana jest przez starszyznę klanu, tajne stowarzyszenia i wyrocznie, będące łącznikiem pomiędzy światem żywych, a światem duchów i przodków. Całkowicie obcy, egzotyczny wręcz dla czytelnika obraz życia klanu staje się stopniowo dla europejskiego odbiorcy zrozumiały, w czym niewątpliwie tkwi geniusz samego Achebe.
Wydaje się, że klan żyje w całkowitej równowadze i nie jest ona widoczna jedynie we współistnieniu ludzi z przyrodą, ale przede wszystkim w relacjach pomiędzy poszczególnymi jego członkami. Barwny opis obyczajów, świąt, obrzędów pozwala czytelnikowi na poznanie kultury ludu Igbo. Nawet, wydawałoby się nieludzkie dla europejskiego czytelnika zwyczaje, takie jak mordowanie bliźniąt, wydają się w pewnym sensie zrozumiałe. Rola starszyzny i hierarchii tworzonej w oparciu o tytuły nadawane zasłużonym członkom społeczności jest niezwykle istotna i pozwala tworzyć silne więzi wspólnotowe.
Harmonijny świat Igbów zostaje jednak zaburzony wraz z przybyciem Europejczyków wprowadzających imperialną politykę wyzbytą z szacunku dla zastanej w delcie Nigru kultury i opierającą się na rzekomej cywilizacyjnej wyższości. Polityka kolonizacyjna nie opiera jedynie na krwawych podbojach i mordach, ale realizowana jest też poprzez działalność misjonarską. Chrześcijaństwo powoduje rozpad tradycyjnych więzi łączących od wieków miejscowe wspólnoty. Jak zauważa jeden z bohaterów: „Biały człowiek przyłożył nóż do więzów, które trzymały nas razem, i rozpadliśmy się.” Achebe nie ukazuje jednak roli nowej religii w czarno-białych barwach. Pierwszy misjonarz który przybywa do wioski Brown szanuje praktykowane przez mieszkańców obyczaje, nie stosuje przymusu w misji chrystianizacji. Cieszy się on wielkim poważaniem wśród starszyzny plemiennej, która prowadzi z nim dialog na temat życia duchownego oparty na wzajemnym szacunku. Jednakże szybko okazuje się, że większość przybyszów z północy nie podziela stanowiska Browna, uznając obyczaje Igbo za barbarzyńskie i prymitywne. Niestety działalność białego człowieka musi prowadzić do tytułowego rozpadu wszystkiego.
Siła prozy Achebe tkwi niewątpliwie w przybliżaniu tradycji i obyczajów ludu Igbo z którego pisarz pochodził. Pozwala on czytelnikowi na poznanie przedkolonialnej Afryki z punktu widzenia jej mieszkańców, którzy nie są w stanie powstrzymać agresywnej kolonizacji i zawłaszczania, niszczenia przez Europejczyków ich rodzimej kultury, które paradoksalnie odbywa się pod przykrywką niesienia kaganka wiedzy, cywilizacji. Kolejny raz słyszymy ostre, ale nie pozbawione racji oskarżenie europejskich najeźdźców o niszczenie pierwotnej, wartościowej kultury Afrykańczyków. Powieść stanowi kamień milowy na drodze do rozliczenia zbrodni, za jakie odpowiedzialna jest polityka kolonizacyjna w Afryce i z pewnością warto uważnie się wsłuchać w głos Achebe.

Jakub Kościółek

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Co robią teraz Interkulturalni PL?


Co teraz robimy? Pracujemy nad projektami wpisującymi się w naszą strategię KRK FF – Kraków Foreigners Friendly... A z nowości to zaangażowaliśmy się w organizację festiwalu filmów afrykańskich Afrykamera 2010 w Krakowie. W październiku będzie się działo! :) Odsyłamy do strony wydarzenia i będziemy Was informować na bieżąco!

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Z życia wzięte – szok kulturowy w Chinach


Dzień kiedy otrzymałam wiadomość o otrzymaniu pracy w Pekinie pozostanie w mojej pamięci jako wyjątkowo ekscytujący. Po długich negocjacjach i oczekiwaniu moje marzenie wreszcie miało stać się rzeczywistością. Wiedziałam, że wyjazd i przystosowanie się do życia w tak odległej kulturze stanowić będzie nie lada wyzwanie, ale przede wszystkim czułam, że właśnie zaczyna się przygoda mojego życia.

Do Chin dotarłam na kilka dni przed podjęciem pracy i czas ten postanowiłam poświęcić na poznanie miasta na później odkładając „przyziemne” obowiązki takie jak znalezienie mieszkania, w czym zresztą miał mi pomóc mój pracodawca. Moje pierwsze wrażenia nie odbiegały wiele od wcześniejszych oczekiwań. Chiny od razu uwiodły mnie swoją magiczną atmosferą, począwszy od Wielkiego Muru po małe uliczki Pekinu wypełnione zapachami orientu. Jeszcze przed przyjazdem byłam nastawiona na napotkanie trudności choćby natury językowej ( moja znajomość Chińskiego ograniczała się do ok 10 słów), a jednak nie odczuwałam na tym polu większych problemów.
Sytuacja zmieniła się diametralnie kiedy nadszedł pierwszy dzień nowej pracy. Nagle okazało się, że łatwość poruszania się po turystycznej części miasta niewiele ma wspólnego z odnalezieniem się na zatłoczonych, ruchliwych ulicach biznesowych dzielnic Pekinu. Po raz pierwszy znalazłam się pośród ludzi, z których nikt nie rozumiał, bądź nie wykazywał chęci zrozumienia języka angielskiego, otoczona chińskimi znakami, które sprawiały, że czułam się jak zagubione dziecko. Poziom mojej frustracji sięgnął jednak zenitu gdy po dotarciu do miejsca pracy okazało się, iż pracodawca, który miał pomóc mi w znalezieniu mieszkania nie poczynił w tej sprawie żadnych kroków. Dopiero później nauczyłam się rozpoznawać subtelne komunikaty Chińczyków, wówczas jeszcze nie wiedziałam, że „pracujemy nad tym” oznacza raczej, brak zainteresowania zadaniem, a moje nieodstępowanie od tematu było dla nich kulturowo nieakceptowalne.


W trakcie następnych tygodni trudności zaczęły się piętrzyć. Wykonywanie najprostszych codziennych czynności ( wizyta w sklepie, banku, restauracji, znalezienie hydraulika) nierzadko wiązało się z problemami i stresem spowodowanym byciem niezrozumianym. Mandaryński okazał się trudniejszy niż przewidywałam, a nawet w miejscach gdzie pojawiały się angielskie tłumaczenia ciężko było cokolwiek zrozumieć, bo w końcu jakie danie właściwie zamawiam prosząc o „ deep fried chicken Muslim” ?


Nadal chciałam jak najwięcej nauczyć się o kulturze chińskiej, ale bez znajomości języka okazało się to bardzo trudne. Zaczęłam tez zwracać coraz większą uwagę na zachowania, które na początku nie wzbudzały we mnie tak wielkiej irytacji, nie potrafiłam już ignorować przepychania się, plucia, powoli zaczęłam zastanawiać się nad celem swojego przyjazdu. Wówczas rozpoznałam u siebie powszechnie spotykane zjawisko szoku kulturowego, które w tak odległej kulturze może okazać się dosyć brutalne. Głośne i zatłoczone ulice, frustrujące wrażenie bycia analfabetą, jedzenie, które nie zawsze może być do końca zidentyfikowane i konieczność znoszenia ciągłego wpatrywania się w twoją odmienną twarz, może być trudne do zniesienia nawet w dzisiejszym Pekinie, zalanym ludźmi ze wszystkich stron świata.

Taki szok kulturowy często pojawia się jako reakcja na zmianę środowiska kulturowego. Sytuacja znalezienia się w nowym kontekście kulturowym identyfikowana jest jako stresor. Zamieszkanie i życie w obcym kraju, nawet jeżeli potraktowane jako wyzwanie, a nie zagrożenie, niewątpliwie powoduje dużą zmianę, która wymaga uruchomienia zasobów w celu jak najkorzystniejszej adaptacji. Sytuacja osoby przystosowującej się do życia w obcej kulturze wiąże się z charakterystycznymi trudnościami. Musi ona zmierzyć się z szeregiem wyzwań, które nie występowały w miejscu pochodzenia, tj. nieznajomością języka, obyczajów, samotnością, tęsknotą za rodziną i przyjaciółmi. Pierwszy etap pobytu w nowej kulturze to często tzw. „miesiąc miodowy”, kiedy czujemy się turystami w nowym kraju, wszystkie różnice wydaja się nam fascynujące, a dominującym uczuciem jest euforia. Po takich pierwszych dniach w Pekinie wkroczyłam w etap „konfrontacji” gdzie pojawia się poczucie nieadekwatności własnego zachowania i poczucie zagubienia, a następnie „separacji” czyli narastającej irytacji i obwiniania obcej kultury. Jednak po pewnym czasie, również dzięki wsparciu jakie otrzymałam od poznanych w Pekinie przyjaciół, udało mi się wkroczyć w kolejny etap zwany „akulturacją”. Nabyłam wiele nowych umiejętności, poruszanie się po mieście nie sprawiało już trudności. Przestałam też irytować się wieloma sytuacjami. Wreszcie dotarło do mnie, że przepychanie i plucie nie są wymierzone we mnie, ale stanowią część życia w niezwykle przepełnionej populacji i ciężkich warunkach atmosferycznych. Przestałam też gloryfikować polską kulturę, przecież Polacy też nie zawsze zachowują się uprzejmie i akceptowanie. Niestety właśnie wtedy, kiedy na nowo zaczełam beztrosko cieszyć się swoją wielką przygodą i wreszcie zdołałam zadomowić się w Chinach nadszedł czas powrotu do kraju:(


Mam nadzieję, że dzieląc się moimi doświadczeniami szoku kulturowego zbytnio nikogo nie zniechęciłam do odwiedzenia Chin. Oczywiście, nowy i często nierozumiany styl życia może wydać się szokujący, ale najważniejsze to zachować otwartość umysłu i być przygotowanym na pewne trudności. Jakkolwiek ciężka mogłaby się wydawać sytuacja, na pewno zawsze znajdzie się Chińczyk chętny do udzielenia pomocy, nie wymagając niczego w zamian. A Pekin, będący niepowtarzalną mieszanką tradycji orientu i współczesnej atmosfery świata Zachodu zdecydowanie wart jest podjęcia wyzwania:)

Iga Machalewska

czwartek, 19 sierpnia 2010

Obcokrajowcy poszukiwani!!! / Foreigners wanted!!!


Interkulturalni PL pracują obecnie nad projektami wpisującymi się w przyjętą przez nas strategię KRK FF, czyli Kraków Foreigners Friendly (Kraków Przyjazny Obcokrajowcom).

Wczoraj rozpoczęliśmy pilotaż projektu sprawdzającego dostosowanie miasta do ich potrzeb. Na tym etapie przeprowadzamy serie wywiadów z osobami z różnych krajów np. Rosji, Indii, Niemiec czy Włoch, którzy mieszkają w Krakowie. Pytamy o:

a) tzw. „miejsca pierwszego kontaktu”, czyli dworce i lotnisko.
b) urzędy – czyli miejsca do których muszą udać się obcokrajowcy, kiedy decydują się zostać dłużej w Krakowie
c) miejsca pomocy – szpitale, komisariaty policji
d) miejsca związanym z codziennym funkcjonowaniem – pojazdy komunikacji publicznej, sklepy, kina itd.

Jak na razie najbardziej zaskoczyło nas, że wg jednego z naszych źródeł, w Oddziale Ds. Cudzoziemców Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego nikt nie mówi po angielsku… :)

Wkrótce wyniki naszej wstępnej diagnozy!

**********************************************************************************

Right now Interculturalists Poland are working on the projects connected with our strategy KRK FF - Kraków Foreigners Friendly.

Yesterday we started a pilot study to asses to what extend the City of Kraków meets their needs. At this point we are conducting a series of interviews with people from different countries e.g. Russia, India, Germany and Italy who are living in Kraków. We ask them about:

a) the so-called "first contact places", the stations and the airport.
b) offices - places where foreigners have to go when you decide to stay longer in Krakow
c) the place of aid - hospitals, police stations
d) the place associated with daily functioning - public transport, shops, cinemas, etc.

So far, the most surprising thing was that according to one of our sources in the Foreigners' Affairs Unit of Małopolska Provincial Office in Krakow no one speaks English ... :)

The results of our initial diagnosis are coming soon!

niedziela, 15 sierpnia 2010

Warto przeczytać: Sven Lindqvist Wytępić całe to bydło Wydawnictwo WAB, Warszawa 2009.


Wytępić całe to bydło Svena Lindqvista to historyczny esej zabarwiony wątkami autobiografii i reportażu z podróży własnej do Afryki. Autor jest szwedzkim historykiem literatury specjalizującym się w analizie dziejów i piśmiennictwa epoki kolonialnej. Tego też dotyczy wspomniana tutaj książka. Stawia ona kontrowersyjną, acz nie pozbawioną sensu tezę, iż supremacja ekonomiczno-militarna Europy stworzyła podwaliny do ukształtowania się skrajnie rasistowskiego podejścia Białych, a w szczególności Anglosasów do innych ras i narodów. To podejście wypaczało wczesne osiągnięcia teorii ewolucyjnych, związanych również z dziełami Darwina i miało swoje przełożenie na politykę kolonialną, w szczególności względem państw i ludności zamieszkujących kontynent afrykański.

Dokonując zadziwiająco wnikliwego przeglądu dokumentów historiograficznych, dzieł naukowych, literatury i prywatnych tekstów z epoki kolonialnej Lindqvist dowodzi, iż Europejczycy traktowali ludzi innych ras jak nie-ludzi – tytułowe „bydło”, co dawało im usprawiedliwienie, wspierane teorią doboru naturalnego, do bezwzględnej ich eksploatacji i mordowania, które trwało nieprzerwanie od schyłku wieku XVIII, przez cały wiek XIX i pierwsze dziesięciolecia XX. Ludność rdzenną traktowano całkowicie instrumentalnie nie licząc się z jej życiem i zdrowiem. Lindqvist wskazuje na liczne pozbawione sensu ekonomiczno-społecznego przedsięwzięcia Europejczyków, takie jak wyprawy Stanleya i Livingrtone’a, które mając przysporzyć ich autorom dumy i honoru jednocześnie pochłaniały setki ofiar wśród bezwzględnie traktowanych tragarzy. Książka odsłania jedną z najczarniejszych kart europejskiej historii, kartę przemilczaną, zapomnianą i pominiętą. Kartę, w której eksterminacja innych ras następowała w imię zabawy, ćwiczeń wojskowych, czy wprawiania się w polowaniu. Gdzie niewalczących i poddających się upokarzano i zabijano dla sportu. Książka demitologizuje również wiele postaci, które do dziś cieszą się w Europie szacunkiem i stawiane są za wzór cnót – jak choćby osobę Roberta Baden-Powella, czyniąc z nich niepospolitych zbrodniarzy.

Po wydaniu książki toczyła się na jej temat gorąca dyskusja, a wśród głównych zarzutów wskazywano na umniejszanie znaczenia Holocaustu i niedocenianie ideologicznych źródeł antysemityzmu w Europie. Te zarzuty są błędne, gdyż książka zasadniczo w ogóle pomija problem zagłady Żydów. Snuje jedynie paralelę, w moim przekonaniu prawdziwą, iż Holocaust i zagłada ludności rdzennych w koloniach wyrosła z tej samej pogardy i z tego samego poczucia wyższości, jakie cechowało w owym okresie rasę białą. Odrzucanie tej tezy i skupienie się na ideologii nazistowskiej jako zasadniczemu źródłu Holocaustu to próba wybielenia czarnych kart europejskiej historii i podtrzymanie dobrego samopoczucia Europejczyków, jako nacji cywilizowanej, które po lekturze tej książki powinno na dobre zniknąć z naszych twarzy.


Adam Bulandra

wtorek, 10 sierpnia 2010

Sprawa Romów w Limanowej


Jakub Kościółek - Interkulturalni PL

Na przełomie lipca i sierpnia w mediach znowu zrobiło się głośno o Romach. Pretekstem stały się wydarzenia z nocy z 23 na 24 lipca w Limanowej, gdzie niemal doszło do zlinczowania jednej romskiej rodziny przez według różnych źródeł czterdziesto- czy nawet ponad stuosobowy tłum mieszkańców miasta. Uczestnicy tego zdarzenia sprowokowani zostali rzekomo przez jednego z członków rodziny romskiej, który miał zwyzywać kobietę uskarżającą się na jego agresywnego psa. Jedynie szybka interwencja policji zapobiegła wtargnięciu tłumu do mieszkania i rozprawienia się z rodziną Romów.

Nie był to pierwszy przypadek wzajemnych utarczek pomiędzy polską i romską społecznością w Limanowej. Lokalne władze próbując tłumaczyć zachowanie mieszkańców miasta, podkreślają, że w mieście nie istnieje konflikt pomiędzy Polakami, a Romami, a problem dotyczy jedynie tej rodziny, która została zaatakowana przez grupę. Również lokalne media przyjęły ton usprawiedliwiania uczestników zajścia tłumacząc, że rodzina ta jest patologiczna i wręcz zagraża miejscowej społeczności. Zabrakło słów potępienia w stosunku do grupy agresywnych osób, które zaatakowały rodzinę. Niewielu dziennikarzy zwróciło też uwagę, że w czasie zamieszek agresorzy używali haseł wzywających do „zrobienia porządku z Romami”.

Trudno uwierzyć, że incydent ten nie miał charakteru rozruchów na tle etnicznym, jak chciałaby lokalna władza, zaprzeczająca, że istnieje problem z integracją limanowskich Romów. W samym 2009 roku odbyło się około dwudziestu interwencji policyjnych w sprawie konfliktu pomiędzy Romami, a pozostałymi mieszkańcami osiedla, co jednoznacznie świadczy o istniejącym problemie. Dla włodarzy miasta rozwiązaniem jest przeniesienie zalegającej z czynszem12-osobowej romskiej rodziny do kontenera socjalnego w innej części miasta. Tylko należy zdać sobie sprawę, że to w żadnym razie nie poprawi warunków bytowych rodziny, której największym problemem jest mieszkanie na zaledwie 36 metrach kwadratowych. Uciekanie od problemu społecznego wykluczenia tej rodziny z pewnością nie jest odpowiednią drogą postępowania.

W odpowiedzi na wydarzenia w Limanowej Stowarzyszenie Romów w Polsce złożyło wniosek do Rzecznika Praw Obywatelskich o zbadanie tej sprawy, co już jest w toku, a także wystosowało zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przez mieszkańców miasta przestępstwa. W trakcie interwencji policji nikt z uczestników zajścia nie został zatrzymany i może się wydawać, że jest to przyzwolenie aparatu państwa na bezprawie, a nawet dokonywanie samosądów. W oświadczeniu Zarządu Stowarzyszenia Romów w Polsce w sprawie konfliktu w Limanowej, autorzy zwracają uwagę nie tylko na tragedię rodziny zaatakowanej przez sąsiadów, ale również kolejny raz podkreślają nieskuteczność państwa w działaniach integrujących społeczność romską w Polsce. Pomimo wielu realizowanych programów integracyjnych, finansowanych przede wszystkim przez Unię Europejską, nie odnoszą one oczekiwanych rezultatów, co może wynikać z niewystarczającego włączania samych Romów w ich implementację.

Wydarzenia w Limanowej kolejny raz obnażyły błędy polityki państwa w stosunku do społeczności romskiej żyjącej w Polsce. Szczególnie na szczeblu lokalnym zawodzi odpowiednia realizacja programu integracji tej grupy ze społecznością. Wypowiedzi przedstawicieli samorządu obnażyły brak pomysłów na zmianę złej sytuacji życiowej wielu Romów, którzy często znajdują się poza nawiasem życia społecznego. Także stosunek środków masowego przekazu do tego problemu wydaje się nieodpowiedni. Dziennikarze skupiali się bowiem przede wszystkim na rodzinie romskiej, która stała się ofiarą ataku, ukazując ją jako patologiczną i uciążliwą dla lokalnej społeczności, usprawiedliwiając niejako uczestników linczu, nie wnikając wszakże w strukturalne przyczyny tego wykluczenia.

Naświetlenie tego problemu wydaje się istotne ze względu na rosnącą dyskryminację Romów w wielu państwach Unii Europejskiej. Pomimo licznych programów integracyjnych skierowanych do tej grupy, w Unii brak jest jednolitej polityki w stosunku do Romów. Ukształtowanie wspólnego stanowiska, a co za tym idzie działań przeciwdziałających społecznemu wykluczeniu Romów, jest szczególnie istotne po wstąpieniu Rumunii i Bułgarii do wspólnoty. W tej chwili Unię Europejską zamieszkuje ok. 9 milionów Romów, a większość z nich posiada rumuńskie i bułgarskie obywatelstwo. Po otwarciu granic dla obywateli nowych krajów członkowskich, Romowie często przenosili się do innych krajów europejskich, licząc na polepszenie swojego losu. Od kilku lat powoduje to narastające konflikty pomiędzy władzami państw europejskich, ich mieszkańcami, a Romami. Przykład Włoch jasno pokazuje, że grupa ta jest dyskryminowana. Już od 2008 roku politycy związani z Ligą Północną prowadzą kampanie antyromską, a Silvo Berlusconi wykorzystywał hasła antyimigracyjne w kampanii wyborczej. Romowie ukazywani są jako przestępcy, a działania dyskryminacyjne, takie jak spis Romów w 2008 roku, usprawiedliwiane są polityką prewencyjną. Co prawda postępowanie włoskich władz zostało potępione przez Parlament Europejski, to jednak problem Romów we Włoszech pozostał nierozwiązany. Niestety zauważyć można narastającą niechęć europejskich rządów w stosunku do społeczności romskiej. W ostatnich miesiącach aktywność w tym względzie wykazała Francja, która chce likwidować romskie obozy. Powołując się na przepisy o zakazie przebywania obywateli Unii na terenie Francji dłużej niż 3 miesiące bez pozostawania w stosunku pracy i posiadania ubezpieczenia, władze francuskie dążą do wydalenia jak największej ilości osób narodowości romskiej. Polityka ta w żaden sposób nie przyczyni się do poprawy relacji francuskiej społeczności z Romami, a z pewnością zaogni tylko konflikt. Oskarżanie tej społeczności o wzrost przestępczości jest łatwym unikiem od problemu braku integracji Romów i w sposób niesprawiedliwy stygmatyzuje całą grupę.

Wydaje się, ze problemy Romów w Europie Zachodniej w żaden sposób nie łączą się z sytuacją tej grupy w Polsce. Rzeczywiście Romowie z Bułgarii czy Rumunii nie obrali Polski jako kraj na osiedlenie, stąd liczebność tej społeczności znacząco nie wzrosła. Jednak należy pamiętać, że romscy obywatele naszego kraju powinni mieć szansę na zrównoważony rozwój i wyrównanie szans poprzez skuteczną politykę integracji. Doświadczenie pozytywnego współistnienia z mniejszościami, które po latach dyskryminacji w czasach PRL mają prawo być pełnoprawnymi członkami społeczeństwa, może stać się ważnym wkładem Polski w kształtowanie wspólnej europejskiej polityki imigracyjnej i integracyjnej. Stąd tak ważna wydaje się odpowiednia reakcja władz na wydarzenia, do których doszło w Limanowej.

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

O nas

Stowarzyszenie Promocji Wielokulturowości Interkulturalni PL zostało założone przez grupę psychologów, prawników i kulturoznawców. Poniżej sylwetki niektórych z nich:


Anna Kostecka
Prezes Stowarzyszenia


Z wykształcenia psycholog i trener umiejętności miękkich. Od lat zaangażowana w pracę społeczną, głównie w projekty związane z działalnością edukacyjną. Prywatnie zapalona podróżniczka – zwiedziła łącznie 23 kraje, w trzech z nich mieszkała. Różnorodnością kulturową zainteresowana chyba od zawsze. Oprócz funkcji związanych z zarządzaniem i pozyskiwaniem sponsorów, w stowarzyszeniu udziela porad psychologicznych, oraz prowadzi warsztaty.




Iga Machalewska
Wiceprezes Stowarzyszenia


Psycholog, trener, studia ukończyła na Uniwersytecie Jagiellońskim. Posiada doświadczenie w prowadzeniu szkoleń dla osób przyjeżdżających do Polski na studia oraz konsultacjach z zakresu komunikacji międzykulturowej. Na jej zainteresowanie działalnością w obrębię tematyki wielokulturowości i adaptacji osób migrujących wpłynęły wieloletnie doświadczenia podróżowania oraz zamieszkiwania w odległych zakątkach świata np. w Chinach. W stowarzyszeniu zajmuje się działalnością szkoleniową oraz poradnictwem psychologicznym.




Adam Bulandra
Koordynator Projektów Pomocowych


Z wykształcenia prawnik, kryminolog tuż przed obroną doktoratu. Od przeszło siedmiu lat teoretycznie i praktycznie specjalizuje się w prawie migracyjnym i uchodźczym odnosząc przy tym niemałe sukcesy. Pasjonuje się psychologią społeczną, socjologią i współczesnymi procesami normotwórczymi. Zwolennik afirmacji różnorodności, pełnej integracji i ograniczania sfer społecznego wykluczenia. W Stowarzyszeniu koordynuje projekty pomocowe oraz czuwa nad sferą administracyjno-prawną organizacji.




Agata Kostecka
Rzecznik Prasowy Stowarzyszenia


Z wykształcenia socjolog, specjalista ds. komunikacji społecznej, pracuje jako PR Manager w jednej z krakowski agencji public relations. Oprócz kontaktów z prasą zajmuje się również promocją Stowarzyszenia. Interesuje się wpływem mediów na kształtowanie opinii publicznej i postaw odbiorców. Ze szczególną uwagą śledzi sposób przedstawiania obcokrajowców w Polsce. Z Interkulturalni PL związana gdyż chciałaby poprawić ten wizerunek.




Jakub Kościółek
Konsultant międzykulturowy


Wszechstronnie wykształcony absolwent trzech kierunków studiów kulturowych. Pasjonuje się kulturami Afryki oraz Bliskiego Wschodu. Taśmowo pochłania książki, a w dążeniu do wiedzy zawsze poszukuje perfekcji. Otwarty umysł pełen zaskakującej wiedzy i rzadko spotykanej przenikliwości. Swobodnie rozmawia o wszelkich przejawach kultury – filmie, literaturze, muzyce, sztuce. W Stowarzyszeniu jest nieocenionym źródłem pomysłów oraz międzykulturową wyrocznią.

wtorek, 3 sierpnia 2010

Czekając na... wpis do KRS

Witamy serdecznie na blogu Stowarzyszenia Promocji Wielokulturowości Interkulturalni PL! Jesteśmy nienastawioną na zysk organizacją pozarządową zajmującą się działaniem na rzecz propagowania różnorodności kulturowej i postawy otwartości wobec niej. Zresztą nasza nazwa mówi sama za siebie :)

W tym momencie czekamy na wpisanie do Krajowego Rejestru Sądowego, żeby stowarzyszenie uzyskało osobowość prawną i mogło zacząć pozyskiwać fundusze na projekty, które chcemy realizować. Będą to m.in.:
- szkolenia, warsztaty, konferencje związane z różnorodnością kulturową;
- projekty badawcze i informacyjne, publikacja materiałów edukacyjnych z zakresu wielokulturowości, sytuacji cudzoziemców w Polsce;
- pomoc obcokrajowcom w integracji ze polskim społeczeństwem poprzez udzielanie pomocy psychologicznej i prawnej;
- promowanie festiwali, koncertów, wystaw, spotkań oraz innego rodzaju wydarzeń kulturalnych;
- …

Założyliśmy stowarzyszenie bo chcemy, aby Polska była krajem w którym każdy niezależnie od narodowości, przynależności etnicznej, wyznania mógł znaleźć swoje miejsce i mieć swój wkład w rozwój społeczeństwa. Uważamy, ze wszyscy zyskamy na aktywnym uczestnictwie cudzoziemców czy grup mniejszościowych w życiu społecznym. Lepiej postrzegać różnorodność kulturową jako szansę a nie zagrożenie. Stąd nasza działalność.

Zapraszamy do odwiedzania naszego bloga. Będziemy zamieszczać na nim komentarze do bieżący wydarzeń, artykuły dotyczące tematyki wielokulturowości i wiele wiele innych.
Znajdziecie nas też na facebooku (Interkulturalni Pl). Dodaj nas do swoich znajomych! :)