piątek, 3 września 2010

Warto przeczytać


Chinua Achebe, Wszystko rozpada się, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2009.

Po niemal trzydziestu latach od pierwszego polskiego wydania, PIW zdecydował się na opublikowanie w nowym tłumaczeniu Jolanty Kozak jednej z najważniejszych powieści afrykańskich autorstwa Chinua Achebe, nazywanego często „słoniem afrykańskiej literatury”,. Nigeryjski pisarz uznany już za klasyka literatury kontynentu wprowadza czytelnika w świat kultury Igbów (Ibów), ludu zamieszkującego deltę Nigru.
Powieść przepełniona elementami tradycji ustnej, pełnej barwnych przypowieści wprowadza czytelnika w nieznany świat obyczajów przedkolonialnej Afryki. Wioska, w której żyje główny bohater Okonkwo, cieszący się szacunkiem wojownik, rządzi się odwiecznymi prawami przekazywanymi z pokolenia na pokolenie. Ciągłość tradycji podtrzymywana jest przez starszyznę klanu, tajne stowarzyszenia i wyrocznie, będące łącznikiem pomiędzy światem żywych, a światem duchów i przodków. Całkowicie obcy, egzotyczny wręcz dla czytelnika obraz życia klanu staje się stopniowo dla europejskiego odbiorcy zrozumiały, w czym niewątpliwie tkwi geniusz samego Achebe.
Wydaje się, że klan żyje w całkowitej równowadze i nie jest ona widoczna jedynie we współistnieniu ludzi z przyrodą, ale przede wszystkim w relacjach pomiędzy poszczególnymi jego członkami. Barwny opis obyczajów, świąt, obrzędów pozwala czytelnikowi na poznanie kultury ludu Igbo. Nawet, wydawałoby się nieludzkie dla europejskiego czytelnika zwyczaje, takie jak mordowanie bliźniąt, wydają się w pewnym sensie zrozumiałe. Rola starszyzny i hierarchii tworzonej w oparciu o tytuły nadawane zasłużonym członkom społeczności jest niezwykle istotna i pozwala tworzyć silne więzi wspólnotowe.
Harmonijny świat Igbów zostaje jednak zaburzony wraz z przybyciem Europejczyków wprowadzających imperialną politykę wyzbytą z szacunku dla zastanej w delcie Nigru kultury i opierającą się na rzekomej cywilizacyjnej wyższości. Polityka kolonizacyjna nie opiera jedynie na krwawych podbojach i mordach, ale realizowana jest też poprzez działalność misjonarską. Chrześcijaństwo powoduje rozpad tradycyjnych więzi łączących od wieków miejscowe wspólnoty. Jak zauważa jeden z bohaterów: „Biały człowiek przyłożył nóż do więzów, które trzymały nas razem, i rozpadliśmy się.” Achebe nie ukazuje jednak roli nowej religii w czarno-białych barwach. Pierwszy misjonarz który przybywa do wioski Brown szanuje praktykowane przez mieszkańców obyczaje, nie stosuje przymusu w misji chrystianizacji. Cieszy się on wielkim poważaniem wśród starszyzny plemiennej, która prowadzi z nim dialog na temat życia duchownego oparty na wzajemnym szacunku. Jednakże szybko okazuje się, że większość przybyszów z północy nie podziela stanowiska Browna, uznając obyczaje Igbo za barbarzyńskie i prymitywne. Niestety działalność białego człowieka musi prowadzić do tytułowego rozpadu wszystkiego.
Siła prozy Achebe tkwi niewątpliwie w przybliżaniu tradycji i obyczajów ludu Igbo z którego pisarz pochodził. Pozwala on czytelnikowi na poznanie przedkolonialnej Afryki z punktu widzenia jej mieszkańców, którzy nie są w stanie powstrzymać agresywnej kolonizacji i zawłaszczania, niszczenia przez Europejczyków ich rodzimej kultury, które paradoksalnie odbywa się pod przykrywką niesienia kaganka wiedzy, cywilizacji. Kolejny raz słyszymy ostre, ale nie pozbawione racji oskarżenie europejskich najeźdźców o niszczenie pierwotnej, wartościowej kultury Afrykańczyków. Powieść stanowi kamień milowy na drodze do rozliczenia zbrodni, za jakie odpowiedzialna jest polityka kolonizacyjna w Afryce i z pewnością warto uważnie się wsłuchać w głos Achebe.

Jakub Kościółek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz